Blondynka u szamana Beaty Pawlikowskiej to mała książeczka, do przeczytania tak od niechcenia. Niestety raczej zniechęca do sięgania po inne pozycje tej podróżniczki. A czemuż to? Ponieważ z zasady czytając reportaż, książkę podróżniczą chcemy się czegoś dowiedzieć, zachwycić czymś, przeżyć przygodę… Tu przygodę przeżywa Pawlikowska, a owszem, ale my nic z tego nie mamy. Czytamy relację osoby, która się odurzyła i miała majaki. I co z tego? Po „zażyciu” każdy by miał swoje wizje, ale zaraz się tym dzielić z innymi? Po co? Autorka jest bardzo sympatyczną osobą, trochę zwariowaną i próbuje nam przedstawić swoją wizję świata. Zdecydowanie dla fanów Beaty Pawlikowskiej i jej filozofii życiowej.