„Dewey” V. Myron to książka o kocie. Przynajmniej tego można się spodziewać patrząc na okładkę. Okazuje się, że jest to książka nie tylko dla miłośników kotów. Moich klubowiczów właśnie to rozczarowało. Spodziewali się zabawnej historii o kocie, zdecydowanie o kocie. Według nich „rudzielec” to jedyny fajny bohater lektury. Kłopot był z całą resztą. Autorka więcej pisała o sobie, sytuacji politycznej i gospodarczej miasteczka i jego wyidealizowanej społeczności. Nudy. To Kocur powinien być gwiazdą. Amerykańska bibliotekarka? Raczej nic ciekawego. Gdyby była polska…. to mogłoby być ciekawe:) Ach, ta młodzież:))